Zakątek zrozumienia u „Zwyczajnej Babki”

Pukam do drzwi bloga zwyczajnababka.pl, od razu na wejściu wita mnie swojska atmosfera, a klimat przypomina schron pod ciepłym kominkiem w mroźny i wietrzny dzień.

Ośrodek wypoczynkowy dla ducha zmęczonego skrajnościami w podejściu do choroby. Ekstremalne kuracje diet – cud, negowanie choroby i wiara, że uleczą Cię same zioła, ukrywanie, że bywa zwyczajnie ciężko. Jestem wdzięczna Gosi – otwartej na innych autorce strony o słowiańskiej urodzie i ciepłym spojrzeniu, że stworzyła przestrzeń ulgi. Można znaleźć tu biblioteczkę z inspirującymi i wartościowymi książkami na tematy medyczne, nieprzesiąknięte subiektywnym podejściem. Na kolejnych półkach dostrzegam dodające skrzydeł pozycje książkowe, napisane przez tych, którym choroba dała drugie życie. „Jestem wdzięczna za raka” Sylwii Pogorzelskiej o odzyskanych na drodze choroby marzeniach, „Nomadzi. Życie w drodze” Zuzanny Bukłahy o ludziach opuszczających wygodny świat posiadania, by zakosztować poczucia jestestwa, zaginionego w hałasie cywilizacji. Właścicielka blogowej posiadłości oprowadzając mnie po królestwie chorego czytelnika, dzieli się tym, co najbardziej zainspirowało ją do spojrzenia z innej perspektywy na sam proces choroby i na swoje życie.

ZB: „Bardzo ciepło o mnie mówisz 🙂 Cieszę się, że możemy się poznać i zatrzymać na chwilę w tym wirtualnym świecie. Robisz kawał świetnej roboty pomagając ludziom, którzy szukają diagnozy. Jestem w grupie zdiagnozowanych szczęśliwców, ale sama dobrze pamiętam początki, kiedy nie wiedziałam co się dzieje z moim ciałem. Nagle z dnia na dzień było coraz gorzej, a ja zamiast odpowiedzi dostawałam kolejne skierowania… nie chciałabym wracać do tego czasu. Czasu przerażenia i bezsilności. Spotykamy się w trudnym dla mnie momencie. Przechodzę zakażenie covid-19 i borykam się z licznymi objawami. Musicie mi wybaczyć ale nie jestem w pełni sobą. Mam nadzieję, że moje wypowiedzi będą merytoryczne i pomocne.”

Przechodząc do kolejnych blogowych pomieszczeń natykam się na zaskakujący wpis.

Byłam raz na „drogim spotkaniu” z pewnym neurologiem, który powiedział, że choroby dopiero nie dawno wymyślili, i żeby zapomnieć, że jest się chorym. Tylko jak? Jak każdego dnia wstaję cała obolała. Nie mam czucia w rękach. Czuję każdy staw w swoim ciele, jakby miała powbijane w nie igły. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Ledwo starcza mi siły na ubranie się i zjedzenie śniadania. Nie mogę się skoncentrować. Czuję się, jakbym miała umysł schowany, gdzieś głęboko za mgłą. To nie jestem ja. Doprawdy nie wiem, jak udaje mi się funkcjonować. Teraz podniesie się las rąk, że każdego boli, że każdy ma zły dzień, że inni mają gorzej. Nie zaprzeczam. Wszystko wiem.”

To wpis inny od większości. Wkrada się obawa o pisanie o tym, co ciężkie. Jednak to właśnie on przynosi mi największą ulgę. Toczeń i reumatoidalne zapalenie stawów to wystarczające poważne choroby, by wybić sobie z głowy strach przed opiniami innych, szykanowaniem za pisanie o cierpieniu, no bo inni mają gorzej. Zwyczajna Droga Zwyczajna Babko pisz o tym więcej, bo dla wielu czytelników ulga zrozumienia jest o wiele ważniejsza niż nadzieja na ozdrowieńczy cud. Doskonale znam te chwile, gdy ambicja musi nauczyć się pokory wobec ograniczonych sił. Frustracja, wściekłość, przecież tyle chciałam zrobić w ten dzień, a wykonałam połowę własnego planu. Dlaczego koncentracja wydaje się odległa, ciągły świąd i ból powinny mobilizować, nie jestem z siebie zadowolona. Walka z wygórowanymi wymogami wobec siebie też powinna być częścią leczenia. Dasz radę się przekonać, że o kryzysach pisać warto?

ZB: Ostatnio dyskutowałam z pewną kobietą, która negowała wartość, jaką niesie ze sobą Światowy Dzień Reumatyzmu, twierdząc, że trzeba być twardym i nie powinno się takich rzeczy świętować, tylko zapomnieć. Próbowałam jej wytłumaczyć, że być może Ona wybrała taką drogę i daje sobie radę, ale są setki tysięcy osób, które potrzebują wsparcia albo chociaż świadectwa, że choroba to nie wyrok. Bywają dni, że tak jak Ty, ja też jestem na siebie wściekła. Wściekła o to, że nie mogę zrobić wielu rzeczy albo, że wydawałoby się proste czynności wykonuje z ogromnym wysiłkiem… Ta bezsilność doprowadza do frustracji. A kieszenie w sobie emocji nikomu nie pomaga. Dlatego piszę i będę pisać – dla siebie i dla ludzi, którzy zwracają się do o mnie o pomoc,a jest ich sporo. Jedni są w trakcie diagnostyki, która jest dla nich drogą przez mękę i szukają porady, a inni chcą po prostu porozmawiać. Więc rozmawiamy…

Jak każdy przytulny kąt, tak samo internetowa chata Zwyczajnej Babki ma dla nas urokliwy, pełen prozdrowotnych roślin i piękna natury ogród. Jest w tym wszystkim poczucie bliskości. Czujesz, że nie ma tu sztuczności, wciskania komukolwiek czegoś na siłę. Możesz dowiedzieć się o roślinach i składnikach wspomagających walkę z chorobą autoimmunologiczną. Jakie dodatki do kompozycji na talerzu poleciłabyś chorym bez rozpoznania, ale o objawach tożsamych do Twoich obciążających układ kostny i tkankę łączną? Sama jestem leczona pakietem leków jak na RZS na nieokreślone i postępujące zapalenie tkanki łącznej i kości i myślę, że wśród długo diagnozowanych pacjentów jest wiele takich przypadków. Nie mówimy tu oczywiście o rygorystycznych dietach, a o odżywczych dodatkach.

ZB: Nie jestem ekspertem. Sądzę, że daleko mi w ogóle do grona osób zdrowo odżywiających się dlatego w tym temacie nie daje rad. Powtarzam tylko za specjalistami dietetyki klinicznej, że najważniejsza jest zbilansowana dieta – dużo warzyw, owoców i ryb. Osobiście staram się sięgać po jedzenie pochodzące ze źródeł ekologicznych. W miarę możliwości uprawiam swoje warzywa i owoce, oczywiście bez sklepowej chemii. Jedzenie musi nam dawać radość. Od siebie dodałabym, że wszystko czego nasze ciała potrzebują jest w nieprzetworzonej żywności. Nie warto wydawać majątku na suplementy niewiadomego pochodzenia. A tych niestety jest coraz więcej. Nie ma tygodnia, żeby nie odezwała się do mnie jakaś osoba, która dopytuje przyjaźnie o stan zdrowia, a za chwilę proponuje mi różnego typu cudowne specyfiki… takich nie ma! Nie mam żalu do tych ludzi bo wierzą w to, co robią i jeśli im to pomaga to super, ale ja do tematu podchodzę sceptycznie. Biorę tylko to, co zalecają mi lekarze. A wspomagam się ziołami i innymi roślinami, które (np. pokrzywa i czarny bez) zbieram sama. Swego czasu piłam mieszanki ziołowe, ale kiedy zmarł mój fitoterapeuta przestałam. Nie znalazłam drugiego takiego specjalisty, któremu bym zaufała. Dużo na temat swojego ciała i umysłu nauczyła mnie wspaniała kobieta – Agnieszka, do której chodziłam na zajęcia z terapii ruchem. Mam nadzieję, że nasze drogi się jeszcze spotkają. Bo nie tylko dieta jest ważna. Ważny jest zdrowy sen, ruch i nasze spojrzenie na świat.

Układ immunologiczny jest skomplikowanym graczem i uważam, że wielu chorób, które są jego sprawką jeszcze nie nazwano. Zgodzisz się ze mną, że powinniśmy dążyć do równowagi w leczeniu, natura powinna być uzupełnieniem, ale bagatelizowanie badań kontrolnych u lekarza i wartościowej opieki lekarskiej może drogo kosztować? Powraca do mnie echo słów cudownej i bardzo miłej starszej Pani, chorej na RZS, z którą leżałam w szpitalu około rok temu. „W tych chorobach jest tak, że nadchodzi wiele takich dni, gdy masz ochotę po prostu milczeć. Na szczęście mam dorosłego syna i potrafi już zrozumieć, nie kiwać z oburzeniem głową, kiedy wolę pobyć zwyczajnie sama”. Masz takie momenty? Czy rodzina szanuje ich potrzebę?

ZB: „Lubię pobyć sama, bo taką mam naturę… Jestem introwertykiem, dlatego wolę pisać niż rozmawiać. Z resztą nie każdy chce też słuchać. Zauważyłam, że głównie ludzie starsi mają z tym problem. Nie rozumieją, że ktoś młody może cierpieć, zwłaszcza jeśli choroby nie widać na pierwszy rzut oka. Wydaje mi się, że niektórzy wolą już po prostu milczeć, dla świętego spokoju. Bo jak wytłumaczyć zdrowej osobie swój ból i rozdrażnienie? Rodzina? Bywa różnie. Mąż czasem tylko kiwa głową, gdy pokazuje mu swoje dłonie. Nie ma taryfy ulgowej 😉 Nasz układ odpornościowy potrzebuje równowagi. Dlatego tak ważne jest holistyczne podejście do życia i zdrowia. Zapomnieliśmy już o możliwościach, jakie daje nam natura i wewnętrzna harmonia. A to jest tak samo istotne, jak medycyna akademicka. Dzięki wciąż rozwijającej się nauce możemy leczyć się z lepszym efektem i żyć dłużej. Profilaktyka jest kluczem do zdrowego życia. Nie możemy o tym zapominać.

Nic dodać, nic ująć. Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę i wzajemną gościnę na swoich blogach. Życzę zdrowia, a czytelnikom wiary w to, że skrajne postawy są głośne, ale bynajmniej nie oznacza to, że mamy ich słuchać, czy bezgranicznie im wierzyć.